Historia mojego nawrócenia – Robert


Pochodzę z bardzo religijnej katolickiej rodziny, ale jak to powiadają, pod latarnią zawsze
najciemniej, więc jako nastolatek nie byłem zbytnio zainteresowany Bogiem i religią.
Przełom nastąpił gdy miałem może 18-19 lat, wtedy poczułem „przypływ wiary”, zacząłem z chęcią chodzić do kościoła. Ale „korzeń” był zbyt słaby, bo po jakimś czasie przyszło znużenie i pustka. Chyba przez tak naprawdę niezrozumienie na czym polega wiara, bo gdy prosiłem o coś Boga, a to się nie
spełniało, to moja wiara powoli umierała. Postanowiłem więc poszukać dla siebie miejsca gdzie
indziej, niestety nie przyszło mi do głowy żeby szukać wśród chrześcijan więc porzuciłem Kościół i Boga.

Moje poszukiwania kierowałem w inne rejony, głównie buddyzm i hinduizm, ale też spoglądałem na islam. Gdy jednak nie znalazłem tego czego szukałam, to stwierdziłem, że Boga nie ma i zostałem ateistą. Trwałem w tym przekonaniu przez wiele lat. Nie wiem właściwie dlaczego w pewnym momencie zmieniłem zdanie i zostałem agnostykiem. Pomyślałem, że może jednak istnieje jakaś „siła wyższa”. To też trwało przez kilka lat, zmieniło się to po śmierci mojego ojca, wtedy postanowiłem się „nawrócić”. Ale mając niezbyt dobre doświadczenia z religiami, stwierdziłem, że tak w zasadzie do Boga nie potrzebuję pośredników. Tylko nie wiedzieć dlaczego ubzdurałem sobie, że jest tylko Bóg, bez Jezusa i Ducha Świętego. Więc znów kilka lat trwałem w tym przekonaniu. Prawdziwy przełom nastąpił w ubiegłym roku (2022). Widać musiałem upaść na dno, żeby zrozumieć.


Na początku lata zachorowałem na zapalenie rogówek – potworny ból, silny światłowstręt powodujący że nawet mała ilość światła powodowała w najlepszym razie dyskomfort. Utrata tak podstawowego zmysłu jakim jest wzrok jest koszmarem. Po diagnozie okazało się że mam jakąś deformację rogówek, dodatkowo w toku leczenia wykryto u mnie jaskrę wąskiego kąta, która wymagała zabiegu. Wyjątkowo kiepskie samopoczucie psychiczne, nieleczona depresja i lęki dawały się we znaki. Jakby tego brakowało odezwał się problem z hemoroidami, do tego doszło zapalenie uszu i problemy z zatokami. Te wszystkie skumulowane problemy sprawiły, że prosiłem Boga o śmierć, ale Bóg miał inny plan.


Gdy okulistka powiedziała, że widzi poprawę w leczeniu pomyślałem, że musiała to być Boska interwencja, postanowiłem się przełamać i pójść do Kościoła. Wreszcie też dopuściłem istnienie Jezusa i Ducha Świętego, a nie tylko samego Boga. Z czasem jak poprawiał mi się wzrok zacząłem czytać Biblię. Jednak po pewnym czasie znów przyszło „znużenie”, więc chodzenie do kościoła stało się bardziej „przyzwyczajeniem/przymusem” niż szczerą chęcią.
Przełom nastąpił gdy trafiłem na stronę Got Questions, jest to strona z odpowiedziami biblijnymi (choć nie tylko), dopiero dzięki niej zrozumiałem o co chodzi w zbawieniu i co Jezus zrobił dla mnie na krzyżu. Tamtej nocy zasypiałem z długo wyczekiwanym spokojem w sercu, a zasypiając „słyszałem” w mojej głowie: „uwierz w Jezusa”.


Następnego dnia trafiłem na kanał YouTube pastora Michała Włodarczyka, gdzie zawarte na nim filmiki tylko utwierdziły mnie w moim wcześniejszym odkryciu i rozjaśniły też kilka innych wątpliwości. Zrozumiałem, że Jezus mnie kocha i cokolwiek by się nie działo, On będzie przy mnie. Wieczorem wyznałem moje grzechy Bogu. Mogę chyba uznać, że tamtej nocy przeżyłem moje „nowo narodzenie”, gdzie pomimo bólu zasypiałem przepełniony pokojem i radością, ze łzami w oczach. Cały strach i ta pustka w sercu odeszły, trudno to opisać, ale każdy kto przeżył nowo narodzenie wie o czym piszę.


Zmieniłem też przekład biblijny na bardziej „przystępny” (ewangelicznego instytutu biblijnego, dostarczany przez You Version). Wreszcie zacząłem lepiej rozumieć co czytam.
Dokonałem też zmiany sposobu w jaki się do tej pory modliłem, zamiast powtarzania „wierszyków”, czy wręcz czytania modlitw innych, zacząłem modlić się własnymi słowami.
Odkryłem, że modlitwa to coś więcej, że mogę z Bogiem po prostu rozmawiać, dzielić się moimi uczuciami, przemyśleniami czy wątpliwościami, niekoniecznie podczas „głównej modlitwy” (która u mnie jest przed snem), ale w każdym momencie. Tak na marginesie, wiele rzeczy dzieje się u mnie wieczorami, bo raczej nie jestem „rannym ptaszkiem”, mam potworne problemy ze wstawaniem i zwykle w godzinach porannych mój umysł nie funkcjonuje poprawnie, jestem bardziej jak zombie.


Zacząłem uczestniczyć w nabożeństwach jednego z lokalnych kościołów luterańskich.
Chociaż kolejna ewolucja mojej wiary nastąpiła gdy pewnej niedzieli postanowiłem uczestniczyć w nabożeństwie online kościoła ICF Bydgoszcz – podczas uwielbienia znów poczułem tą radość i pokój w sercu, że aż łzy mi pociekły, po nim inspirujące kazanie, wtedy wiedziałem, że znalazłem odpowiednie miejsce dla siebie.


Oczywiście nie ma róży bez kolców, mają rację ludzie mówiący, że diabeł nie interesuje się
grzesznikami, tylko tymi którzy starają się zerwać z grzechem i zmienić swoje życie. Zacząłem mieć koszmary, po których budziłem się w środku nocy przepełniony lękiem, słyszałem też coś jakby uderzenia, czy inne dziwne odgłosy. Mieszkam w dość starym domu, więc równie dobrze mogło to być coś z tym związanego, chociaż żaden z domowników nic nie słyszał. Do tego dochodziły natrętne myśli, na szczęście my wierzący mamy Ducha Świętego, więc gdy prosiłem by oczyścił mój umysł to tak było. Chyba też wpływało to na moją podświadomość, pamiętam pewien mroczny sen, podczas którego wypowiedziałem „Duchu Święty pomóż” i mrok minął. Teraz wiem, że te i inne wydarzenia z tamtego okresu miały wzmocnić i sprawdzić moją wiarę, czy pod naporem problemów nie rozpadnie się jak domek z kart. Podobnie było po zabiegu na jaskrę który miałem niedługo potem. Wiem, że Bóg mógłby sprawić, żeby wszystko przebiegło bez problemów, ale tak nie było. Z pozoru prosty zabieg irydotomii laserowej, w moim przypadku okazał się skomplikowany. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, napiszę tylko że zarówno sam zabieg jak i „rekonwalescencja” po nim, do łatwych nie należały i czekało na mnie sporo bólu i
innych problemów ze wzrokiem. W tym czasie wiele razy słyszałem w moim umyśle: „Bóg chce byś był zdrowy i szczęśliwy” oraz „zaufaj Bogu” (do tych głosów w mojej głowie jeszcze wrócę później ).


Zapewne jak wielu nawróconych i ja miałem pewną „pokusę”, że oto teraz ja odkryłem wielką prawdę objawioną dot. wiary i wiedzy na temat Boga, religii itd. Oraz, że ja mam rację, a inni się mylą i należy przekonywać innych do swoich racji. Myślę, że dlatego niestety w internecie jest tyle hejtu, bo cytując klasyka: „moja racja jest bardziej mojsza niż twojsza”.


Na szczęście miałem dwóch wspaniałych „nauczycieli” którzy skorygowali moje wyobrażenia. Pierwszym jest pastor Michał Włodarczyk, nie znam bardziej otwartej osoby. Drugą oczywiście jest Duch Święty, który wskazywał mi (i nadal to robi) jak powinienem postępować. Myślę też, że gdy mamy jakąś zagwozdkę to odpowiedzią jest miłość, zgodnie z: „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, w miłości nie ma miejsca na wyzywanie i obrażanie innych. Miłość jest cierpliwa i wyrozumiała.


Poza tym myślę, że najważniejszy jest Bóg i gdy jego postawimy w centrum, to nie ważne jaką ścieżką idziemy, ważne byśmy podążali za Jezusem. Uważam, że w każdym Kościele można odnaleźć Boga, to że ja lepiej się „odnajduję” się w protestanckim kościele, nie znaczy że katolicki czy inny chrześcijański jest zły (o innych religiach się nie wypowiadam, bo brak mi wiedzy na ten temat ). Jeśli kogoś obrządki religijne przybliżają do Boga to tylko należy się cieszyć, a nie wypominać mu jego postępowanie.


Zrozumiałem też, że nie zawsze wiedza jest najważniejsza, a jest nią wiara. Wiele rzeczy „pojmuję na wiarę”, mam pewność, że Jezus mnie kocha i nigdy mnie nie opuści, wiem też, że spędzę z nim wieczność.


Chciałbym napisać trochę o „ponadnaturalnej” sferze, której doświadczam. Nie jest to dla mnie zupełna nowość, jeszcze przed moim nowo narodzeniem, miewałem sny które się „spełniały”, chociaż nie uważam się za jasnowidza. Zdarzało się, że śniła mi się jakaś osoba, której potem telefon mnie budził, lub śniłem o zdarzeniu które miało potem miało miejsce w świecie rzeczywistym. Miewam obecnie też takie jakby pół świadome sny, bardzo wyraziste. Wiele z nich rozwiało część moich wątpliwości jakie miałem na początku mojej drogi z Bogiem.


Jak już wspominałem, czasem słyszę głosy w mojej głowie, wiem że inni wierzący mają podobnie, co trochę uspokaja, że nie jest to wstęp do schizofrenii. Wiele rozjaśniły też filmy Agaty Strzyżewskiej, zwłaszcza te dotyczące „Szkoły słuchania Boga”, które polecam serdecznie.
Inna rzecz która stała się moim swoistym drogowskazem, to uczucie pokoju i radości w sercu, czasem powodująca łzy.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszystko czego doświadczam pochodzi od Boga, część to pewnie moje własne myśli i odczucia, część niestety pochodzi od „złego”, zwłaszcza te oskarżycielskie czy po prostu przepełnione mrokiem i złem. Dlatego uważam, że ważne jest czytanie Biblii i poznawanie Boga, by weryfikować to co do nas dociera. Jako ciekawostkę podam słowo które kiedyś usłyszałem: „Korneliusz”, a następnego dnia trafiłem serię kazań pastora Michała Włodarczyka w ICF Bydgoszcz pt. „Mosty”, gdzie
„bohaterem” był właśnie Korneliusz. Notabene, te kazania rozjaśniły mi wiele rzeczy z którymi się w tamtym okresie mierzyłem.
Nie wszystko jeszcze rozumiem, to co słyszę staram się zapisywać, może kiedyś zrozumiem. Ostatnio „usłyszałem” „Bóg działa etapami”, więc trzeba być cierpliwym.


Doświadczyłem też (i nadal doświadczam), jak ja to nazywam kilka mini cudów, np. gdy mierzyłem się z jakimś bólem, czy to związanym z oczami, czy innym. Coś co zwykle trwało długo, potrafiło przestać boleć w ciągu sekundy po modlitwie.
Tak mniej więcej wygląda to co przeżyłem w ciągu ostatnich miesięcy. Czy wszystko jest obecnie idealnie? Nie, nie jest. Czy jestem teraz krystalicznie czysty i bez grzechu? No też nie, czasem się potykam i upadam. Nikt nie jest idealny i bez grzechu. Jedyny który był, został ukrzyżowany. Ale staram się i uważam, że to jest najważniejsze, aby starać się zmienić, starać się nie grzeszyć, starać się być lepszym człowiekiem i wyznawać swoje grzechy Bogu. Kilka moich złych nawyków udało mi się pokonać, z kilkoma jeszcze się zmagam, ale wiem że nie jestem sam, ta świadomość pomaga.


Wiele się zmieniło (i wciąż się zmienia), zwłaszcza moje myślenie, wciąż się uczę czy to czytając Biblię czy w inny sposób. Ostatnio trafiłem na kanał na YouTube prof. Marcina Majewskiego – wybitnego biblisty, teologa i językoznawcy – wiele jego wykładów, pomogło mi zrozumieć pewne rzeczy, które do tej pory powodowały wątpliwości. Zwłaszcza po przeczytaniu kilku ksiąg starego testamentu. Na przykład, jak pogodzić współczesne odkrycia naukowe i archeologiczne z tym co jest napisane w Biblii.


Nauczyłem się nie przejmować rzeczami na które nie mam wpływu. Zmieniło się też moje postrzeganie zła na świecie i innych ludzi. Ale największa zmiana to pełne zaufanie Bogu, przez to zmieniły się moje priorytety, obecnie stawiam Boga i bliską relację z Nim na pierwszym miejscu, nie chcę wracać do tego co było.

Chcesz skomentować? Kliknij TUTAJ

Rekomendowane artykuły