Rok temu, pewnej soboty obudziłam się i po wstaniu z łóżka, zaczęłam szukać ubrań w komodzie na ten dzień. I wtedy obraz przed oczami przez chwilę mi się jakby przesunął. Chwilę później usłyszałam i poczułam, jak uporczywie bije moje serce. Przyłożyłam palce w okolice nadgarstka – mój puls wynosił 120 uderzeń na minutę i nie zwalniał. Jak na zawołanie, zaczęły mi drżeć nogi, nie mogłam złapać tchu.
Potem wiele rzeczy potoczyło się źle. Dużo by pisać, ale od sierpnia ’22 zaczęło się moje tournée po lekarzach, diagnozach, badaniach, a ostatecznie na dłużej zostały ze mną problemy z kręgosłupem (nic nowego), które odezwały się nagle i przybierały na sile; pogarszanie się mojego stanu, polepszanie i tak w kółko….a pomiędzy tym….napady lęku.
Czym jest lęk?
Lęk (łac. anxietas) jest niepożądanym, nieprzyjemnym stanem emocjonalnym, w którym dominuje nieuzasadnione poczucie silnego zagrożenia. Lęk jest odpowiedzią organizmu na irracjonalne zagrożenie.
Jak objawia się lęk ?
Napady lękowe, ataki paniki to najczęściej konkretne objawy somatyczne takie jak:
– drżenie
– pocenie się (często zimny pot)
– tężenie mięśni
– bóle brzucha
– zawroty głowy
– kołatanie serca, bóle w okolicach serca
– trudności w oddychaniu/ hiperwentylacja
– mrowienie
– bladość
– poczucie szaleństwa, lęk o utratę kontroli nad swoim życiem lub jakimś aspektem swojego życia np. stanem zdrowia.
Ataki lęku trwają zwykle od kilku do kilkunastu minut, ale uspokajanie się może trwać nawet godzinę.
Nie będę się zagłębiać w przyczyny lęku, lęków, skupię się raczej nad tym, jak na pierwszy rzut sobie z nimi poradzić.
Jak wspomniałam, stan mojego zdrowia pozostawiał wiele do życzenia i to trwało. Trwało kolejne miesiące, wyłączało mnie z normalnego funkcjonowania, by następnego dnia było tak dobrze, jak jeszcze nigdy! Napady lęku, paniki powracały zatem do mnie od czasu do czasu i było to naprawdę wredne!
Martwił mnie stan mojego zdrowia, smuciły mnie możliwe scenariusze, bałam się tego, że nigdy już nie będę czuła się dobrze!
Bo tutaj z zaciętej pływaczki i pole dancerki, stałam się nagle osobą, która nie mogła wybrać się do pobliskiego sklepu spożywczego, 12 minut pieszo! O tym, że kiedykolwiek jeszcze wyruszę w góry, wtedy już tylko marzyłam – wydawało mi się to nierealne.
Jednocześnie, dzięki temu doświadczeniu, wsłuchałam się w siebie oraz w to, co Bóg ma do powiedzenia na taką okoliczność i zaczęłam pomału wdrażać kolejne, życiodajne rozwiązania do mojego życia. Rozwiązania, które naprawdę mi pomogły – niezależnie od tego cielesnego stanu zdrowia.
Lęk lękowi nierówny
Czasami posługujemy się dwoma terminami, opisując sytuacje, w których się boimy; lękiem i strachem. Lecz w rzeczywistości, są to dwa różne pojęcia. Jedno jest czasem całkiem potrzebne, a drugie potrafi niszczyć życie, powracając jak bumerang i nigdy nie pozwalając człowiekowi wydostać się ze swojej celi.
Pierwsze to strach. Strach ma to do siebie, że wywołuje go konkretna sytuacja i trwa krótko. Tak, występują podczas odczuwania strachu wspomniane wyżej objawy somatyczne, ale trwają krótko – zwykle tyle, ile sytuacja zagrożenia, np. spotkanie w górach z niedźwiedziem. Strach nam może pomóc – zwykle wymusza postawę uciekaj lub walcz (lub: zastygnij!) w sytuacji prawdziwego zagrożenia.
Ja silnie odczuwam strach podczas lotu samolotem. To znaczy coraz mniej, gdyż nad tym pracuję, ale jednak moje ciało reaguje negatywnie na sytuację turbulencji. Bo gdy ich nie ma, jestem niemal całkowicie wyluzowana. Za to, gdy samolotem telepie, moje ciało….sztywnieje; szczęka, ręce, łydki. Natomiast mój umysł jest już całkowicie pod moją kontrolą. Bo nad nim pracuję. Czasem reaguje już tylko moje ciało, gdyż ewolucyjnie, tak zostało zaprogramowane, ale w moim sercu i głowie jest spokój.
Napady lęku to inna historia! Mam obraz kuli śnieżnej – powiększającej się i rozpędzającej się w zawrotnym tempie! I zbierającej wszystko po drodze! A w tej kuli śnieżnej siedzisz ty. Nie możesz nią kierować, tylko modlić się, żeby przeżyć!
Stop. Tak nie będzie. Możesz nią kierować. Bo ty masz wpływ na to, czym karmisz swoje myśli, swoje serce. Ty i ja mamy wpływ na to, czemu nadamy znaczenie. Jest taka prosta prawda:
Nic nie ma znaczenia, dopóki sam czemuś nie nadasz tego znaczenia.
A jeśli coś jest warte szczególnej pielęgnacji, to nasze myśli; tam jest całe centrum dowodzenia: poczucie własnej tożsamości, wartości, odbieranie świata. Tam też można nas najbardziej oszukać, okraść, wyjałowić, uwięzić.
Moje myśli to mój dom, moja twierdza – stamtąd „schodzę” do świata ,i przemieniam myśli w czyny. To ja decyduję, czy moje myśli a potem słowa i czyny będą miały siłę dawania życia i zabierania go. A nade wszystko: czy moje myśli, słowa i czyny będą spójne.
Tylko takie współgranie ma sens.
Książę pokoju
Rozwinę temat myśli, lęku, ale póki co mam jedno, główne , bo najlepsze zalecenie: jeśli chcesz odzyskać (s)pokój, zaproś do swojego serca i myśli Księcia Pokoju. Bo to jest Ten, Który obiecał:
„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5:4).
Obiecał wiele innych rzeczy, którymi obdaruje każdego, kto tylko będzie tego pragnął. On niesie pokój, światło, uzdrowienie, radość, sens, cel, wypełnienie. Zatem pierwszą rzeczą, jaką powinnaś, powinieneś zrobić, to zwrócenie się do Księcia Pokoju – Jezusa Chrystusa. On nie tylko może Ci pomóc, ale i chce. Możesz użyć prostych słów:
„Jezu, potrzebuję Twojej pomocy, bo nie chcę odczuwać lęku! Wpuść mnie do Swojego pokoju, pozwól mi w nim zamieszkać. Amen”.
Ciąg dalszy nastąpi. W następnym poście dam Ci kolejne, praktyczne wskazówki, jak poradzić sobie z napadami lęku.
Dziś skup się tylko na tym jednym: zaproszenie Księcia Pokoju do tego miejsca największego sztormu – On sobie poradzi, On spał podczas burzy na morzu, na wezgłowiu łodzi i nie rozumiał, czemu budzą go jego uczniowie wołając „Nie obchodzi cię, że toniemy?!”
Ależ obchodzi! Spał, bo On miał wszystko pod kontrolą. W Twoim życiu też ma – i chce Cię zaprosić na swoje wezgłowie łodzi.
Jeśli chcesz się czymś podzielić, skomentować – zapraszam Cię na FB. Miej się dobrze!